Tekst do czytania
Projekt
Instytut Badan Interdyscyplinarnych
W godzinach rannych 20.07.2025 potwierdzono przypadek obecności fragmentów genomu Vibrio cholerae u osoby przebywającej w rejonie Stargardu Szczecińskiego (woj. zachodniopomorskie), który wywołał falę zainteresowania. Choroba nienotowana w Polsce od 1973 roku (poza zawleczeniami). Pacjentka nie opuszczała kraju, ani nikt z niej najbliższego otoczenia. Cholera klasyczna to ostra choroba zakaźna przewodu pokarmowego wywołana przez bakterię Vibrio cholerae produkującą toksyny, prowadząca do gwałtownej biegunki i odwodnienia. Mamy też bałtycką „cholerę” (również nienotowaną u ludzi w Polsce zbyt często) czyli nietoksynotwórcze NOVC, ale jednak V. cholerae. W Polsce odnotowano przypadki zakażeń bakterią V. vulnificus – czyli wibriozy, a ryzyko środowiskowe (presja bakteryjna) jest zwłaszcza w rejonie Zatoki Gdańskiej/Zalewu Wiślanego i Zalewu Szczecińskiego, która tak samo jak V. cholerae migruje z zachodu na wschód. Leczenie cholery polega przede wszystkim na szybkim nawodnieniu doustnym lub dożylnym, a w cięższych przypadkach stosuje się również antybiotyki (np. u osób starszych), by skrócić czas trwania choroby i ograniczyć wydalanie bakterii.

Dochodzenie epidemiologiczne trawa. Genotypowanie teraz to postawa próbki – do ustalenia, czy to szczep bałtycki (klimat) czy importowany (migracja).
W Niemczech RKI notuje wzrost przypadków zakażenie nietoksynotwórczymi V. od 2020 r.; w 2024 – 42 zgłoszenia (w 14 NOVC V. cholerae), w lipcu 2025 już 2 nowe. W Niemczech notuje się też od 2022 kilka przypadków rocznie przypadków zawleczonych „toksycznych”, czyli wywołujących klasyczną cholerę. Trend rosnący wraz z ociepleniem wód. Zakażenia obserwowane na Bałtyku przenoszą się głównie przez skaleczenia, choć zdarzają się również przypadki pokarmowe. Nietoksynotwórcze szczepy V. cholerae zasiedlają nie tylko wody Bałtyku, ale i rzeki będące jego dopływami. Gdyby polski przypadek okazał się „niemieckim” szczepem, społeczeństwo można by stosunkowo łatwo uspokoić; potwierdzenie szczepu tropikalnego wywołałoby natomiast panikę i natychmiastowe, choć na razie jedynie medialne, spekulacje o związku z migracją.

Prawdopodobnie będzie to pojedynczy przypadek rozpoczynający serię endemicznych zachorowań u osób immunoniekompetentnych (jak w Niemczech). Należy zaznaczyć, że dopóki nie znamy źródła badania środowiskowe wód w okolicy Stargardu są zalecanie, gdyż może to być też szczep zawleczony o dużo większej wirulencji i toksyczności.
Przede wszystkim nie potrzebna jest panika. Już branża turystyczna z Zalewu Wiślanego (HORECA) nie może się podnieść po zagrożeniu chorobą Haff, a teraz dochodzi nowy obszar.
Historia owczarka, który 25 czerwca 2025 r. sam wskoczył do policyjnego radiowozu w Świdnicy, aby zyskać wodę i bezpieczeństwo, stała się lokalnym newsem, a na Facebooku wywołała kilkadziesiąt tysięcy zasięgu, około 1000 interakcji.
Były 42 komentarze: 37 pozytywnych od kobiet i 5 od mężczyzn (2 pozytywne, 3 żartobliwie sarkastyczne).

90% komentarzy napisały kobiety i wszystkie były pozytywne (dobre słowo dla policji, emotikonki, itp.); ale wśród mężczyzn dominował żart „pies do psów” – nie agresywny, ale podszyty dystansem. Taki układ ma echo, że kobiety wykazują silniejszą empatię i bardziej pro-zwierzęce postawy niż mężczyźni. Na studia weterynaryjne zapisuje się coraz mniej mężczyzn (są grupy na FUB składające się już z samych studentek).
Co ważne policjanci ze zdjęcia to mężczyźni, więc jest w nas nadzieja…
W dniu 5 czerwca 2025 r. Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna (KRL-W) przyjęła, a 10 czerwca 2025 r. opublikowała stanowisko zakazujące świadczenia usług weterynaryjnych za pośrednictwem aplikacji, platform internetowych i narzędzi sztucznej inteligencji (pełny tekst: https://vetpol.org.pl/stanowisko-krlw-w-przedmiocie-niedopuszczalnosci-swiadczenia-uslug-weterynaryjnych-za-posrednictwem-aplikacji-lub-platform-internetowych/). Dokument jest jednoznaczny, nie dopuszcza wyjątków i rodzi poważne wątpliwości – prawne i merytoryczne.
Stanowisko ma rangę korporacyjnego nakazu. Tymczasem żaden akt prawa powszechnego nie wprowadza takiego zakazu. Ustawy regulujące zawód lekarza weterynarii dopuszczają świadczenie usług poza zakładem leczniczym w szczególnych przypadkach. Właśnie ta ustawa o zakładach leczniczych dla zwierząt oraz ustawa o zawodzie lekarza weterynarii jak również Kodeks Etyki Lek-Wet dopuszczają wykonywanie usług weterynaryjnych (czy ich pochodnych) poza zakładem leczniczym w szczególnych sytuacjach. Wydanie tak ogólnego i zakazującego stanowiska może zatem zostać ocenione jako przekroczenie kompetencji samorządu, który nie jest uprawniony do tworzenia quasi-norm prawnych ograniczających dostęp do zawodu lub form jego wykonywania.
Stanowisko poprzedziły protesty części środowiska przeciwko powstającej we Wrocławiu platformie VetApp (trianż, konsultacje AI). Wygląda to na próbę wyeliminowania sprawniejszej konkurencji decyzją korporacyjną – co koliduje z zasadą uczciwej konkurencji i blokuje innowacje. W tle warto przypomnieć niemal identyczne „stanowisko telemedyczne” KRL-W z 2 kwietnia 2020 r.; od tamtej pory nauka i praktyka AI w weterynarii poszły jednak daleko naprzód, więc argumenty Rady są dziś anachroniczne.
Polska weterynaria (SGGW, okazjonalnie UPWr w TOP 100 światowych rankingów dziedzinowych) ryzykuje staniem się technologicznym skansenem.
Podsumowanie:
Czas na rzeczowy dialog i aktualizację działań – z korzyścią dla zwierząt, lekarzy wet. i gospodarki. W związku z powyższym apeluje się do Minister Rolnictwa, aby zwrócić się do Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii lub do Krajowej Rady Lekarsko- -Weterynaryjnej o podjęcie uchwały korygującej to stanowisko.
Wracając pociągiem z Warszawy – kilkakrotnie wyświetlał mi ten sam numer w jakimiś slajdami:
https://music.youtube.com/watch?v=uUz-leZGPIE&si=7DWZlocxWzzkIlYq
w wykonaniu enigmatycznej grupy „Ejaje”. W opisie podany rok powstania: 1981.

Z początku sądziłem, że to kolejny zrecyklowany przebój sprzed lat; melodia brzmiała znajomo, ale w refrenie coś zgrzytało z moją pamięcią. „Skąd ja to znam?” – myślałem, aż w końcu poszperałem w Internecie.
Już po pierwszych taktach linii basowej zorientowałem się, że to jakiś porządny remiks (jako były basista zdecydowanie uważam, że w czasie stanu wojennego uzyskanie takiej barwy było niemożliwe). Utwór nigdy wcześniej nie istniał w takiej formie – powstał w silnikach sztucznej inteligencji, które nakarmiły się hitem z lat 90 był popularnym na weselnych, być może zadaną stylistyką polskiej nowej generacji przełomu lat 70 i 80 i wypluły świeżutką, wpadającą w ucho hybrydę. Nawet nazwa zespołu – Ejaje – to fonetyczna wariacja na temat skrótu „AI”, jakby sama maszyna mrugała do słuchaczy, że stoi tu-tuż za kulisami.
I bardzo mi się ten utwór podoba w tej wersji. Zaskakująco gładkie przejścia, nostalgiczny sznyt i refren, który idealnie trafia w pamięć słuchową (jako cover oryginału). To nowa-stara wersja – dokładnie taka, jaka powinna zabrzmieć w 2025 r., żeby rozkręcić serduszka w rytmie algorytmu. Specyficzne zaciąganie naśladujące odtwarzanie na urządzeniach analogowych dodaje smaku (najbardziej to słychać w solówce fletu, który dodatkowo delikatnie fałszuje). Słuchając dokładnie i przyglądając się każdej sekcji z osobna ma się uczucie świetnego doboru „instrumentów” i głosu, ale wersji bardzo naturalnej (błędy są nie w rytmice tylko modulowanych głównym i harmonikach. Czyli utwór jest gratką dla konesera i zwykłego słuchacza, co jest rzadkością. Jeśli to dopiero początek ery „AI-polo”, to zacznie się dziać w świadku producentów (miksowanie z AI), czy nawet samych muzyków.
Piosenka „Tak kocha się tylko w filmach – Ejaje 1981” to idealny przypadek testowy dla aktualnych dylematów prawa autorskiego – co budzi wątpliwości co do jego przyszłości (o czym na końcu). Mamy tu do czynienia z hybrydą, w której:
A teraz analiza nowego (przynajmniej w Polsce) zjawiska, który wygenerował w niecałe 3 tygodnie od wrzucenia w Inernet, już ponad 3 miliony odtworzeń na różnych platformach i tysiące komentarzy (i tu je postaram się opracować). Powstały już wersje stylizowane na analogowe (m.in. z wytłumionym basem), hardcore, karaoke itp.
Jako, że sztuczna inteligencja (od kilku lat) i algorytmy (od kilkudziesięciu lat) już nagrywa (tworzy) kompozycje to jednak do tej pory była to dziedzina niszowa. Muzyka programowa/algorytmiczna miała swoich wielbicieli i liderów opinii, ale nawet dla zwykłych słuchaczy szkół muzycznych i środowiska muzyków i muzykologów, to tylko jedna z wielu ciekawostek. To co teraz widzimy to game changer, chyba ze względy na perfekcyjnie skrojoną znajomość – model generatywny miksuje to, co statystycznie działało w tysiącach hitów. Dodatkowe mechanizmy:
Analiza tematyczna dyskursu komentarzy na Youtube/Tiktoka/Facebooka z interpretacją:
W dziesiątkach komentarzy przewija się to samo zdziwienie: „Rocznik ’81, pamiętam koncert w Jarocinie!”, „Mam ten numer jeszcze na kasecie po rodzicach”. Wystarczyło, że algorytm podrzucił im znajomy schemat akordów i kilka słów o miłości na życie, a mózg sam „dopisał” resztę wspomnień. Psychologia zna to jako efekt fałszywej pamięci (ang. false memory): kiedy bodziec brzmi wystarczająco znajomo, wypełniamy luki własną biografią. Nostalgia w służbie algorytmu – starsi odbiorcy dostają dokładnie taki lejtmotyw, jaki siedział im w głowie od lat, tylko w stereo-HD. Łatwiej uwierzyć, że to zapomniana perełka niż przyznać, że stworzył ją kod.
Drugi biegun to TikTok-owa młodzież, która z premedytacją odgrywa rolę „pamiętających”. Komentarze w stylu „Pierwszy taniec dziadków do tego hitu!” czy „Też byłem na ich koncercie w ’83” są czystym memem. Ironiczne „pamiętam” to prank na starszych, gra z formatem „story-time”. To Humor zdystansowany – świadome kłamstewko, by sprawdzić, kto się złapie.
Najciekawsze, że pod linijką „( Piosenka wykonana za pomocą AI)” nie znajdziemy fali oburzenia. Wręcz odwrotnie. Dominują reakcje estetyczne: „Orgazm dla uszu”, „Chce się słuchać non-stop”. Tylko garstka pisze, że to „przerażające”, większość uważa AI za narzędzie – jak syntezator w latach 80. Utwór jest „fałszywy” muzycznie, a mimo to odbiorcy deklarują głębsze emocje niż przy współczesnym, „ludzkim” popie. AI stworzyło coś, co brzmi bardziej prawdziwie niż oryginały.
Chaos po „Tak kocha się tylko w filmach – Ejaje 1981” pokazuje, że w erze generatywnej muzyki liczy się nie to, czy coś jest prawdziwe, lecz jak dobrze rezonuje z naszymi wspomnieniami – prawdziwymi lub wyobrażonymi. Jeśli melodia trafia w serce, metadane przestają mieć znaczenie. Póki co inne utwory od tego samego autora czy wcześniejsze wytwory sztucznej inteligenci sporo odbiegają od potencjału opisywanego tu i czas pokaże, czy to “One Hit Wonder”, czy nowy trend. Póki co radiostacje nie podchwyciły tematu, może że względu na brak pewnych regulacji w sprawie praw autorskich… A może to być hit lata 2025 (jeżeli podłapią go millenialsi i nastolatkowie). Użytkownicy sami domagali się dodania tego utworu do Spotify i iTunes.

171 stron analiz w raporcie https://doi.org/10.5281/zenodo.15264998
Kilku mieszkańców powiatu nowodworskiego trafiło do szpitali z objawami charakterystycznymi dla choroby Zalewu Wiślanego (Haff) – silnymi bólami mięśni, ciemnym zabarwieniem moczu oraz cechami niewydolności nerek w 2 falach. Wszyscy spożyli duże porcje węgorza lub flądry pochodzących z połowów w Zalewie Wiślanym złowione w okolicach majówki. Choć sam przebieg kliniczny był łagodny – nie stwierdzono konieczności dializ ani trwałych powikłań – przypadki te wywołały reakcję łańcuchową służb.

Dlaczego to jest ważne?

Nie ma dziś jednoznacznej odpowiedzi, która instytucja rozpoznała charakterystyczny zespół objawów jako możliwe przypadki choroby Haff. Pojawiają się nieoficjalne informacje, że trop mógł pochodzić ze szpitala w Malborku i lokalnego sanepidu z Nowego Dworu Gdańskiego, albo – już na etapie koordynacji – z poziomu Gdańska. Warto byłoby poznać te szczegóły, bo w sytuacjach nietypowych zatruciach to właśnie szybka identyfikacja jednostki chorobowej stanowi klucz do skutecznych działań. Choć z punktu widzenia komunikacji jest to nieistotne. WSSE Gdańsk dostarcza dokładne informacje o chorobie.
Niepokojące są również czynniki geopolityczne. Zalew Wiślany, choć malowniczy i bogaty przyrodniczo, graniczy bezpośrednio z Obwodem Królewieckim Federacji Rosyjskiej. Taka lokalizacja niesie ryzyko nie tylko biologiczne, ale i środowiskowe – trudniejsze monitorowanie zanieczyszczeń, ograniczone możliwości współpracy transgranicznej, brak pełnej informacji o stanie wód. To realna konsekwencja zagrożenia wymagała prawdopodobnie zaangażowanie WOMP-u w Gdyni.
Żeby nie było idealne dalej jest coś do poprawy. Problemem Zalewu Wiślanego jest jego wewnętrznie graniczny charakter w zakresie administracji (status morski i śródlądowy oraz podleganie pod Gdańsk/Elbląg/Gdynię/Olsztyn/ Modlin itp. w zależności od wymiaru sprawy). Użytkownicy Zalewu mieszkający i korzystający z lecznictwa w Województwie Pomorskim (gdzie doszło do zachorowań) w kontekście wędkarstwa rekreacyjnego podlegają PZW Elbląg (cały Zalew), a rybactwa komercyjnego pod Urząd Morski w Gdyni. Wędkarze (zwłaszcza mieszkający w Województwie Warmińsko-Mazurskim) nie wiedzieli gdzie szukać informacji. Czyli ciągle coś można poprawić w obszarze współpracy transgranicznej (różne podziały administracyjne kraju).
Ostatnie wydarzenia pokazują, że państwowe systemy wczesnego reagowania potrafią działać sprawnie – pod warunkiem dobrego przygotowania, jasnych procedur i otwartej współpracy między instytucjami. Teraz pozostaje czekać na wyniki badań laboratoryjnych i wyciągać kolejne wnioski, które pozwolą jeszcze skuteczniej chronić lokalne Jedno Zdrowie publiczne.
Co się stało?
W poniedziałek 28 kwietnia 2025 r. w południe doszło do bezprecedensowej przerwy w dostawie prądu, która objęła niemal cały Półwysep Iberyjski. Większość Hiszpanii i Portugalii została pozbawiona energii elektrycznej (populacja ponad 60 milionów osób). Krótkotrwałe przerwy odnotowano również na południu Francji. Analiza z użyciem Brand24.


Ogólny przebieg zainteresowania blackoutem nie dotyczył zwierząt i produktów zwierzęcych (jedynie kilka procent liczebności, ale zasięgi do 10%, bo wskazuje np. używanie clickbaitów z kotkami i pieskami).
Hodowla a energia
Hospodarstwa hodowlane zużywają ogromną ilość energii w tym elektryczną. W krajach iberyjskich wiele gospodarstw co prawda ma własne małe farmy fotowoltaiczne (ale nie jako prosumenci), ale ich produkcja nawet w małym stopniu nie bilansuje zapotrzebowania. W czasie kryzysu wystarczyła na utrzymanie łączności ze światem i nie stanowiła specjalnie wsparcia dla dobrostanu zwierząt. Problemem jest nie tylko zużycie na klasyczne działania jak wentylacja czy podgrzanie w inkubatorach, ale też Internet rzeczy. W Polsce rolnictwo zużywa 6% vs 2.2% średniej UE.
Duży pik pozytywnego sentymentu w kontekście zwierząt we wtorek 29.04 (czyli w kiedy wszystko wracało do normy) ze względu na obserwację dzikich zwierząt (ludzie mieli czas wyjść w przyrodę) oraz że potrzeby ich domowych zwierząt są zadowolone). Słabe zasięgi na mediach społecznościowych świadczą o braku zainteresowania tematem zwierząt przez celebrytów.
W tabeli przestawiono hashtagi i słowa kluczowe występujące w dyskursie. Ze względu na mały udział języka francuskiego i katalońskiego skoncentrowałem się na kastyliano (esp) i portugalskim (ptb)
| dobrostan | mleko | inne | |
|---|---|---|---|
| esp | apagón Iberia animales, apagón abril 2025 bienestar animal, corte de luz granjas | apagón ordeño, leche estropeada apagón, ordeños saltados | ventilación granjas apagón, gallinas ventiladores fallo, mascotas sin ascensor, perro cargado escaleras |
| ptb | apagão Ibéria animais, apagão 28 abril 2025 bem‑estar animal, falha de energia pecuária | apagão ordenha, leite desperdiçado apagão, vacas sem ordenhar | ventilação suínos apagão, aves frigorífico parado, animais de companhia elevador |
| fra | pojedyncze wzmianki o zwierzętach towarzyszących | we Francji odcięcie było na tyle krótkie, że nie wygenerowało problemów na farmach przemysłowych | blackout, we Francji używano angielskiego hasztaga |
Fermy mleczne
Masowy brak prądu zatrzymał roboty udojowe. W wielu gospodarstwach krowy trzeba było doić ręcznie, a część mleka (szacunki mówią nawet o 24 mln litrów) zepsuła się w niewychłodzonych zbiornikach. “ordeños saltados” (missed milking sessions) and “leche estropeada en tanques” (milk spoiled in tanks). Zbyt długie przestoje grożą mastitis i stresem u krów. Rolnicy z Unión de Uniones oraz ASAJA podkreślali całkowitą zależność nowoczesnych obór od energii elektrycznej i apelowali o wsparcie w zakupie agregatów (Agrodigital, El País, OKDiario).


Mleko i jego utylizacja wywołało duży dyskurs dzień po blackoutcie, ale w społecznościowych mediach już temat wybrzmiał kiedy działo się źle.
Drób i trzoda
Na fermach drobiu i świń przerwy w wentylacji, karmieniu i chłodzeniu groziły upadkami. Z drugiej strony energia była potrzebna do nagrzewania inkubatorów. Pojedyncze przypadki “decomiso de canales de aves” (zniszczenia tusz) się zdarzyły. Wciąż jednak to nie USA tylko UE, więc zagęszczenie drobiu nie jest na tyle duże, że odcięcie wentylacji powoduje szybką śmierć w całym kurniku. Organizacja branżowa Avianza podkreśliła jednak, że większość wylęgarni i ferm dysponowała generatorami, dzięki czemu uniknięto dużych strat; większy problem pojawił się w rzeźniach, gdzie część schłodzonych tusz trzeba było zniszczyć po utracie ciągu chłodniczego (Eurocarne).
Głos organizacji rolniczych
ASAJA nazwała sytuację „krytyczną” dla intensywnej hodowli i zażądała planów priorytetowego przywracania zasilania na obszarach wiejskich oraz dotacji do systemów awaryjnych. Unia producentów mleka ostrzegła przed dalszymi skutkami zdrowotnymi u zwierząt, jeśli podobne przerwy będą się powtarzać (Agrodigital).
Zwierzęta domowe i towarzyszące
U większości psów i kotów awaria skończyła się jedynie chwilowym stresem. Największą niedogodnością okazały się nieczynne windy: wiralem stał się film, na którym dwie mieszkanki Barcelony niosą 30‑kilogramowego psa z artrozą po schodach, bo nie działała winda (La Vanguardia). Organizacje prozwierzęce radziły opiekunom, aby unikać otwartych świec w domach i podtrzymywać rutynę karmienia, a w przypadku akwariów zabezpieczyć ryby przenośnymi napowietrzaczami. ZOO w Barcelonie zabezpieczyło drapieżne gatunki w zamkniętych boksach i ewakuowało zwiedzających.
Działania Władz
Regionalni urzędnicy rozdysponowali paliwo do generatorów do kilku kluczowych gospodarstw i ośrodków weterynaryjnych, dla większości jednak zabrakło diesla. Jednak związki zawodowe rolników skrytykowały brak terminowej oficjalnej komunikacji na temat czasu trwania przerw w dostawie prądu, co utrudniało planowanie działań w przypadku opieki nad zwierzętami. Organizacje weterynaryjne podzieliły się wskazówkami na temat „jak chronić swojego zwierzaka w chwilach stresu” podczas przerwy w dostawie prądu. Ich porady obejmowały trzymanie zwierząt blisko siebie i zachowanie spokoju, utrzymanie ich rutyny w jak największym stopniu, zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa poprzez kontakt fizyczny lub zabawę oraz zapewnienie im dostępu do wody (szczególnie jeśli elektryczne pompy wodne w domu przestały działać). W wiejskim regionie Estremadura w Hiszpanii lokalne biura ministerstwa rolnictwa (po ponownym uruchomieniu) zebrały informacje o dotkniętych gospodarstwach rolnych i nadały priorytet przywróceniu zasilania dużym gospodarstwom mleczarskim, w których zwierzęta były w niebezpieczeństwie. Szybsze przywrócenie zasilania sieci oznaczało, że gospodarstwa w północnej Hiszpanii (Galicja -skoncentrowana produkcja mleczna) i południowej Portugalii (Alentejo – najważniejszy region hodowlany) odzyskały dostęp do prądu nieco szybciej, niż miałoby to miejsce w innych okolicznościach. Pośrednio pomogło to zwierzętom hodowlanym i łańcuchowi produkcji zwierzęcej, ponieważ skróciło się czas, w którym nie miały dostępu do pomp wodnych, urządzeń chłodzących i dojarskich.
Podsumowanie
Awaria ukazała duże uzależnienie nowoczesnego rolnictwa i opieki nad zwierzętami od nieprzerwanej dostawy prądu i ujawniła, jak silnie sektor hodowlany (zwłaszcza mleczny) zależy od energii elektrycznej jak szybko konsekwencje odczuwają zwierzęta. Nie był to jeszcze czas upałów, gdzie potrzeba wentylacja i nawodnienia jest kluczowa. Kluczową rekomendacją organizacji branżowych pozostaje budowa rezerwowych źródeł energii oraz procedur priorytetowego przywracania prądu na terenach rolniczych. Najbardziej ucierpiały gospodarstwa mleczne wraz z łańcuchem dostaw, ale skutki odczuli też hodowcy drobiu, weterynarze i opiekunowie zwierząt domowych. Konieczne są inwestycje w rezerwową infrastrukturę energetyczną, szkolenia z reagowania kryzysowego oraz procedury priorytetowego przywracania prądu w obiektach hodowlanych i instytucjach opieki nad zwierzętami. Sytuacja ta pokazuje również, jak bardzo Polska nie jest przygotowana na tego rodzaju scenariusze, choć zdaniem ekspertów desynchronizacja przez OZE nie jest aż tak bardzo prawdopodobna u nas (mniejszy udział fotowoltaiki), i wciąż duża rezerwa mocy w elektrowniach konwencjonalnych (węglowych). Podobny blackout mógłby mieć dramatyczne skutki dla krajowego sektora rolniczego i systemów opieki nad zwierzętami. Dlatego potrzebne są pilne zmiany w polityce finansowania inwestycji rolnych, w tym uwzględnianie dobrostanu zwierząt poprzez dofinansowanie zakupu agregatów prądotwórczych oraz tworzenie planów awaryjnych dla gospodarstw i placówek weterynaryjnych. Co ważne takie plany kraje iberyjskie miały, tylko nie były realizowane, bo priorytet w dostawach diesla był dla placówek medycznych i infrastruktury krytycznej.
Ryzyko zawleczenia pryszczycy do Polski rośnie wraz ogłoszeniem kolejnych ognisk na Słowacji i Węgrzech. Szacuje się, że koszty mogą sięgać setek milionów złotych tygodniowo, a do tego dochodzą miliardowe straty z eksportu, zwłaszcza w sektorze mięsnym i mleczarskim, ale nie tylko. Sytuacja może doprowadzić do załamania całych lokalnych ekosystemów rolniczych.
Sytuacja w Polsce
Inspekcja Weterynaryjna w południowych województwach zgłasza skargi na brak wsparcia ze strony GIW, Głównego Lekarza Weterynarii oraz Ministerstwa Rolnictwa na granicy. Lekarze weterynarii są zdezorientowani – nie mają doświadczenia z pryszczycą w terenie, znają ją jedynie z podręczników, a jedynym punktem odniesienia są laboratoria (zwłaszcza oddział PIWET w Zduńskiej Woli, gdzie trzon kadry odszedł na emerytury). Stąd pojawiają się i będą się pojawiać podejrzenia i konieczność ekspresowego przesyłania i badania próbek. Brakuje jasnych, regularnych instrukcji (np. nakazy kwarantannowania), a nikt nie zarządza sytuacją operacyjną z poziomu krajowego w sposób adekwatny do skali problemu. Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej oraz Urzędowi Lekarzy Weterynarii i PiWetu obecnie dwoją się i troją, ale zadania mogą okazać się ponad siły. Aktualizuje się powiatowe i wojewódzkie plany gotowości na wypadek pryszczycy tam, gdzie są zasoby ludzkie (a to luksus w wielu obszarach Polski).
Teraz każdy hodowca czy lekarz weterynarii „widzi pryszczycę” – realną lub domniemaną. Ten efekt wzmacnia się w sytuacji braku jasnych komunikatów z Głównego Inspektoratu Weterynarii czy Ministerstwa Rolnictwa (czy wręcz szkodliwych przez wysokich rangom pracowników ministerstwa http://interdisciplinary-research.eu/pryszczyca-na-wegrzech). W tej atmosferze:
Tego typu informacje mogą nie tylko sparaliżować działania służb terenowych, które odwalają kawał dobrej roboty, ale również zniszczyć zaufanie społeczne i pogłębić chaos.
W tej sytuacji pojawiają się głosy, że zwłaszcza na granicy potrzebny jest menedżer kryzysowy z prawdziwego zdarzenia.
Rekomendacje do wdrożenia w Ministerstwie Rolnictwa:
Rekomendacje do wdrożenia przez Wojewodów Małopolskiego, Podkarpackiego i częściowo Śląskiego:
Sytuacja w regionie
Na Słowacji wybuchła panika związana z pryszczycą, a działania służb weterynaryjnych oraz instytucji kryzysowych są dalekie od sprawnego zarządzania sytuacją. Wiele wskazuje na to, że zarówno komunikacja, jak i logistyka nie działają tak, jak powinny, a lokalne społeczności i hodowcy są pozostawieni z problemem sami sobie.
Tematy z 26-27.03 – warto je prześledzić, bo podobne mogą się pojawić w naszym dyskursie medialnych jak zakażenie trafi do Polski, a ryzyko tylko rośnie.
Podsumowanie
Wobec tego kluczowa staje się szybka i rzetelna komunikacja kryzysowa, najlepiej:
Brak takich działań może sprawić, że sytuację w Polsce rozstrzygną nie lekarze weterynarii i epizootiolodzy, lecz komentatorzy na Facebooku i TikToku.
W piątek, 21 marca 2025 roku, słowacki minister rolnictwa Richard Takáč poinformował o potwierdzeniu trzech ognisk pryszczycy w gospodarstwach hodowlanych na południu Słowacji, w powiecie Dunajská Streda w bliskiej odległości od ogniska na Węgrzech.
Seria „czarnych piątków” – w każdym przypadku ogłoszenie zakażenia miało miejsce w piątek.
Zgodnie z przewidywaniami, drugi szczyt na Węgrzech nastąpił 12 marca. Węgry nie odnotowały tak dużego i długotrwałego zainteresowania kilka dni po wykryciu ogniska, jak miało to miejsce w Niemczech, co wynika z mniejszej siły eksportowej tego kraju. Obecnie oczekujemy na wzrost zainteresowania w związku z restrykcjami nałożonymi na Słowację.
W przypadku Niemiec Komisja Europejska wprowadziła restrykcje już następnego dnia roboczego, na Węgrzech – trzeciego dnia. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w przypadku Słowacji. Niestety, pojawienie się ognisk wtórnych sugeruje lokalną transmisję wirusa. Ze względu na powagę sytuacji, planowane jest wysłanie zespołu unijnych epizootiologów, ponieważ dalsze rozprzestrzenianie się pryszczycy może spowodować straty liczone w miliardach euro.
Niestety, opinia publiczna nie dostrzega w pełni realnego ryzyka. W przypadku Niemiec zagrożenie wywołało ogromne obawy, ale sprawne działania niemieckich służb weterynaryjnych skutecznie zahamowały szerzenie się epizootii. Przeskok wirusa na Słowację (lub wcześniejsze zakażenie tego kraju) nie spowodował większego zainteresowania medialnego – poziom uwagi był porównywalny do tego na Węgrzech. Jednakże informacje te osiągnęły nieco większy zasięg, zwłaszcza w europejskich mediach branżowych. Jeśli okaże się, że wariant słowacki jest bliski temu węgierskiemu, sytuacja będzie niepokojąca, zwłaszcza że niemiecki szczep nie jest genetycznie związany z węgierskim.