Ogromna ilość nieprawdziwych informacji i to z lewa i z prawa odnośnie planowanej redukcji populacji dzika w związku z upolitycznieniem akcji, skłania nas do zabrania głosu. Przede wszystkim krótką wiarygodną prezentację problemu na temat dzików i ASF można znaleźć w liście otwartym polskich naukowców oraz w naszych pracach np. omawianych na tym blogu i przyłączamy się do listu, aczkolwiek nie bezwarunkowo, gdyż głos hodowców świń został tam pominięty. Naszym zdaniem najważniejszym argumentem za nielimitowanym odstrzałem dzików jest brak analizy kosztowo-efektywnej takiej akcji. Jedynym krajem, który próbował tej metody była Białoruś, która nie chwali się efektami akcji, aczkolwiek z analiz szeregów czasowych notyfikacji potok zakażonych dzików z Białorusi nie ustał. Należy jednak zwrócić uwagę, że redukcja populacji dzików w zachodniej Polsce potencjalnie może zmniejszyć ryzyko introdukcji i odsunąć w czasie endemizacji choroby zwłaszcza w tzw. „wielkopolskim świńskim dołku”, ale nie są nam znane żadne krajowe analizy na ten temat. Zgodnie z naszymi analizami odpowiedź układu jest nieliniowa i jedynie radykalna redukcja populacji, przy zachowaniu założeń bioasekuracji zwłaszcza w chlewniach, realnie może zmniejszyć prawdopodobieństwo introdukcji choroby. Należy zwrócić uwagę, że ani z naszych analiz ani obserwacji historycznych w Europie, redukcja populacji dzików na terenie endemicznym, nie wpływa na dalsze rozprzestrzeniania się choroby. Jedynie zmniejszenie liczebności osobników w watahach może realnie wpłynąć na rozwój epidemii w obszarach już endemicznych (jak większość Polski wschodniej).
A sytuacja jest poważna, bo ednamizacja ASF-może spowodować zamieszki na niespotykaną w III RP skalę. Dlaczego? A to że np. na Ukraina chronicznie dotkniętej epizootią ASF zmniejszyło się pogłowie trzody chlewnej z około 8 mln przed introdukcją ASF do 3 mln w roku 2018 i dalej spada. Na obszarze endemicznym w Polsce (do czerwca 2017) 90% farm (około 30 000) zaprzestało działalności nie bezpośrednio przez ASF (zanotowano jedynie około 100 ognisk), ale ze względu brak możliwości do zastosowanie się do ustawowych norm bioasekuracji. A teraz przechodzimy do sedna sprawy – czyli działania rządu i podległym mu instytucji. Otóż przez 4 lata nie zrobiono w tej sprawie praktycznie nic. Naszym szczęściem w tej sytuacji jest obecność w Unii Europejskiej, bo cała analiza ryzyka i oparte na dowodach działania mitygacyjnie bazuje niemal wyłącznie na badaniach zespołów zagranicznych, w tym Polaków afiliowanych zagranicą. Ani NCN ani NCBiR ani Ministerstwo Rolnictwa/ Środowiska nie zaproponowało żadnego realnego do wykonania naboru do wykonania analiz naukowych, zwłaszcza że Inspekcja Weterynaryjna czy Instytut Weterynarii nie wyrabiają się (bo nie są w stanie) z narzuconych im obowiązków. Mamy rok podwójnie wyborczy i nagle na szybko zaplanowano redukcję pogłowia (nota bene pierwotnie miało to byś 210 tyś osobników w sezonie 2018/2019) czyli mniej niż w latach ubiegłych. Zaprzyjaźnione koło łowieckie w obrębie południowym województwa dolnośląskiego otrzymało instrukcje zgodnie z planem, więc przynajmniej w naszym obszarze NIC SIĘ ZMIENIŁO w kwestii liczby osobników do odstrzału. Nie znamy pełnego planu rządu, ale forma protestu środowisk ekologicznych (abstrahując od jej celowości) wydaje się być nieadekwatna do rzeczywistych instrukcji przynajmniej dla Dolnego Śląska. Ponadto okres luty-marzec to minimum zakażalności, więc wydaję się to optymalnym oknem czasowym na redukcję populacji. Z drugiej strony środowisko hodowców dyskredytuje (słusznie) dotychczasowe działania rządu czekając na realne działania jak również służb weterynaryjnych i instytucji naukowych (już częściowo bezpodstawnie). I znowu wchodzimy w politykę, gdyż rolnicy indywidualni (którzy po wielu latach w końcu się jednoczą i mówią jednym głosem blokując starą metodą drogi) to potencjalny elektorat PIS-u. Zalecenia bioasekuracji (skąd inąd najskuteczniejszej strategii walki z ASF) najbardziej uderzają w drobnych hodowców, gdy producenci na skalę przemysłową (kapitał zagraniczny) z łatwością dostosują się do nowych wymagań.
Podsumowując premier Morawiecki i prezes Kaczyński zostali postawieni w trudnej sytuacji. Latem nastąpi sezonowe przyśpieszenie propagacji ASF i być może od reakcji rządu mogą się ważyć przyszłe wybory.