[Sytuacja z rana 02.07]
Raport z poprzedniego tygodnia:
Między piątkiem 26.06, kiedy potwierdzono (oficjalnie) obecność materiału genetycznego wirusa H5N1, a 01.07 nie stwierdzono wzrostu zainteresowania tematem.
Brak jest dyskusji o ogniskach upadków (czyli powiązanych epidemiologicznie przypadkach), co nawet mimo braku wiedzy o dochodzeniach epizootycznych świadczy raczej o braku znaczenia transmisyjności kot-kot zakażeń. Również kliniki weterynaryjne rzadziej informują o nowych upadkach (czy przypadkach chorób) o charakterystycznych objawach utożsamianych z “tajemniczą chorobą kotów”.
Dodatkowo potwierdzenie obecności materiału genetycznego wirusa H5N1 u padłych kotów bardzo zaniepokoiło branżę drobiarską, ale poza niewielkim wzrostem w popycie i podaży informacji o “ptasiej grypie”, potrzeby informacyjne nie udzieliły się populacji ogólnej.
Ogólna populacja kotów zagrodowych (w gospodarstwa wiejskich) oraz domowych w Polsce to około 3-4 milionów (https://europeanpetfood.org/wp-content/uploads/2023/02/Annual-Report-2022-2.pdf , https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S2351989418303196?via%3Dihub) z czego wynika, że w mniej niż w co 3-cim gospodarstwie domowym w Polsce znajduje się kot. Co oznacza, że zagęszczenie kotów na liczbę mieszkańców jest ok 1.5-2 razy mniejsze niż średnia europejska (https://landgeist.com/2023/04/29/cat-ownership-in-europe/).
Mimo braku wzrostu zapadalności oraz wykluczeniu związku z obecnie krążącymi w dzikim ptactwie (tzn. u mew) w Polsce wariantami (przynajmniej w przypadku genomu izolatu z kota padłego 21.06 w Gdańsku EPI_ISL_17949824) wciąż dyskusje w środowisku opiekunów kotów są gorące.
Pojawia się często wątek “zatrutego zboża z Ukrainy” w paszy (http://interdisciplinary-research.eu/czy-zatrute-zboze-to-wrzutka-kremla), które to miałoby zatruwać drób, które to mięso miałoby być toksyczne dla kotów. Powszechny jest brak zaufania do instytucji państwa (ataki na Inspekcję Weterynaryjną i Państwową Inspekcję Sanitarną).
Prowadzony jest alternatywny do oficjalnego obieg informacji (grupa na Facebooku) o chorobach i upadkach kotów o podobnym przebiegu klinicznych (warto porównać z projektami kowidowymi Polaków https://sites.utu.fi/bre/phenomenon-of-participatory-guerilla-epidemiology-in-post-communist-european-countries/).
Choroby kotów a wojna?
W związku z tym, iż Polska jest głównym producentem drobiu i jaj w Unii Europejskiej (znaczna część krajowej produkcji idzie na eksport) a obroty branży drobiarskiej to kilka miliardów euro rocznie (wraz z łańcuchem dostaw i usługami https://klubjagiellonski.pl/2023/06/02/ubostwo-i-stagnacja-polscy-producenci-coraz-odwazniej-wchodza-na-polki-zagranicznych-sklepow/), warto podjąć dyskusje czy obce służby nie interweniowały w tym obszarze.
Po zastosowaniu skal Grunow-Finke (11/60) i indeksu rolniczego (1,5/10) (https://zenodo.org/record/8081493) wychodzi, że wprowadzenie intencjonalne zakażeń wirusem A/H5N1 do populacji polskich kotów było bardzo mało prawdopodobne.
Również wiemy z analiz medialnych prowadzonych od wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, iż tematy weterynaryjne mogą polaryzować grupy interesu (ale nie ogólną populację) i obcym służbom może się nie opłacać manipulować opinią publiczną w niszowym temacie (korzyści osiągalne tylko do poziomu taktycznego).
Również bieżąca analiza dyskursu “pomoru kotów” nie wskazuje na udział zewnętrznego oddziaływania (przeciwnie niż w przypadku tzw. “zatrutego zboża”).
Załóżmy jednak, że kwestia upadków kotów jest monitorowana przez wywiad białoruski lub rosyjski (przyjemniej cieszą nas pogłoski, że tzw. „farma trolli Prigożyna” została rozwiązana).
Wydaje się wielce prawdopodobne, gdy w przypadku doniesień o zachorowaniach u ludzie w kontakcie z padłymi kotami lub z zakażonym mięsem (nie muszą one być prawdziwe) to taka dez/mal-informacja (https://t.co/x6HLdCYkyS) bardzo szybko się rozprzestrzeni. W związku z narracją antyrządową (przeciw instytucjom IW i PIS) najprawdopodobniej opozycja podchwyci temat i będzie go wykorzystywać w kampanii wyborczej. W takiej sytuacji być mogą zostaną uruchomione zagraniczne aktywa w Polsce (niekoniecznie prokremlowskie) wraz z ośrodkami zewnętrznymi oddziaływania. Możemy wtedy obserwować podsycanie pewnych tematów (media tradycyjne i społecznościowe) i uwidacznianie pewnych kont (media społecznościowe) jak również inne konta i tematy (np. nakłaniające do rozwagi) mogą być uciszane.
Jedna myśl w temacie “Pomór kotów w Internecie – a bezpieczeństwo żywnościowe”