O chorobach STD w Polsce sie mało mówi, prawie jakby nie istniały (no i patrząc na dane nt chorób zakaźnych mogą pochodzić z GUS-u lub PZH, to nawet można by się z tym zgodzić). Ale jak jest (lub może być) naprawdę? Pare rachunków poniżej. Ciekawe, że jeżeli pojawia się w mediach choroba STD inna niż HIV, to okazuje się że większość publicystów zachowuje się jakby przynajmniej miała specjalizację pierwszego stopnie z wenerologii (choć przyjmniej odkąd żyje nie prowadzi się już tej sprcjalizacji). I dowiadujemy się, że kolega z partii Korwin „musiał wiedzieć” o tym, że zakaża kobiety (mimo, że w zależności od miejsca zakażenia praktycznie bezobjawowo przechodzi 25-50% infekcji. A jaka jest skala porblemu zakażeń nie HIV:
Szacunkowo na jedno nowe zakażenie HIV (STI) w populacji białej przypada mniej więcej nowych zakażeń: 5000 HPV, 1000 Chlamydii, 500 Rzęsistkowic, 400 Kił, 40 Rzeżączek, 20 HSV, itd.
Podano liczby zakażeń rejestrowanych (Nowa Południowa Walia) bądź oszacowanych (USA, Polska). Nie korzystam tutaj z danych Przeglądu Epidemiologicznego, ponieważ dla większości z istotnych dla zdrowia publicznego chorób zakaźnych (poza HIV, HBV i HCV), a na pewno dla żadnej z wymienionych w przypisie zakażeń STI, metody diagnostyczne rekomendowane przez CDC w Atlancie czy ECDC w Sztokholmie nie są refundowane przez NFZ, przez co zapadalność na choroby zakaźne w Polsce zdecydowanie nie jest wiernie reprezentowana przez notyfikacje. Refundacja diagnostyki (jako element dostępu do opieki medycznych) może mieć znaczenie np. ze względu na powszechność testów w przypadku zakażeń bezobjawowych lub o przebiegu łagodnym. Jak inaczej można wyjaśnić np. to że w Szczecinie zgłasza się rocznie do Inspekcji Sanitarnej pojedyncze przypadki Chlamydii, a w odległym o pół godziny drogi Berlinie tysiące. Nie jest to jednak tematyka artykułu, a to co jest istotne dla czytelnika to winny być proporcje między różnymi zakażeniami. Stąd dane przedstawiam z regionów/krajów, gdzie zbierane są rzetelnie i odzwierciedlają rzeczywistość, gdyż po lekturze Przeglądu Epidemiologicznego można dojść do wniosku, że problem STI w Polsce właściwie nie istnieje.
Prezentowane przemyślenia są po częsci wynikiem wyjazdu na konfrencję 2018 STD (Sexually Transmitted Diseases) Prevention Conference, a wyjazd był współfinansowany przez MI-NET, którą polecam jako źródło finansowania na projekty z zastaosowania metod matematycznych.